czwartek, 25 czerwca 2009

Wtorek, 24 marca 2009 r. Pusia okazała się Puśkiem

W poniedziałek byliśmy z Kubusiem na kontrolnej wizycie u Naszego Urologa. Bardzo go ucieszyło, że w końcu Kubuś siusiu zrobił, jednak było to jednorazowe jak na razie. Dobrze by było, gdyby Kubuś robił siusiu przynajmniej raz dziennie. Badania moczu także wyszły w miarę dobrze - przede wszystkim nie wyszedł Pseudomonas, którego pojawienie się byłoby jednoznaczne ze Szpitalem i wyciągnięciem założonych ledwo co temu cewników. W jednej stomii wyszła mieszana flora bakteryjna, która jest w naszej sytuacji standardem i nie jest wskazaniem do leczenia czy denerwowania się. Z drugiej wyszło nasze już stałe E. Coli... Od listopada ciągle gdzieś wychodzi, ale Doktór powiedział, że takie jeszcze może być i jak na razie nic nie robimy, zwłaszcza, że żadnych innych objawów zakażenia układu moczowego Kubuś nie wykazuje.

Obecnie Kubuś jest Panem Strażakiem, nawet dostał już kask i maskę strażaka. Za wąż strażacki służy mu rura od odkurzacza. Ma też gaśnicę i radiostację. No i oczywiście ciągle jest wzywany, bo ciągle wszędzie się pali. Jeździ także do warsztatu, bo tam także się pali i trzeba z Ewą gasić pożary (Ewa jest pomocnikiem strażaka), a w warsztacie Zbyszek jest kapitanem remizy strażackiej. A więc każdy ma przypisane role. Gaszone jest wszystko: pokoje, wanny, łóżka, a nawet psy.

Etap Pana Doktora powoli odchodzi już w zapomnienie. W każdym razie ja już jestem zdrowa i nie potrzebuję operacji. Teraz za to Kubuś uwielbia malować na mnie tatuaże długopisem (dobrze, że to się łatwo zmywa). Jednak dzisiaj chciał Tacie naprawiać pęcherz, bo ma zatkany. Misiu został w tej chwili już chyba jedynym pacjentem Doktora Kubusia (Doktór Kubuś dzisiaj znalazł dla siebie laskę - "taką jak ma Doktor House").

Jednak z medycyny coś mu jeszcze zostało. Bardzo chętnie wczoraj studiował atlas anatomii dla dzieci, choć stwierdził, że w jego żyłach nie mogą jeździć ciężarówki z jedzeniem i powietrzem, bo przecież benzyna może się zapalić. Mimo to, jak ostatnio wymiotował (z powodu niestrawności), to stwierdził, że to nerka kopnęła w jego żołądek i to dlatego wymiotował. Nie wiem do dzisiaj jak nerka mogła kopnąć żołądek, ale widocznie Doktór Kubuś wie lepiej.

Dzisiaj rano zawiozłam jeszcze Pusię na umówioną sterylizację do Weterynarza. Zgodnie z umową zostawiłam na jakieś 2 godziny, a następnie po nią przyjechałam. I wtedy okazała się wielka niespodzianka, bo z naszej ładnej kotki zrobił się bardzo ładny wykastrowany już kocur. Podobno takie sytuacje dość często się zdarzają, bo u młodych kociąt bardzo łatwo się pomylić (podobno). W sumie mnie już od jakiegoś czasu coś nie odpowiadało, ale przecież wierzyłam Paniom z Towarzystwa, że to jest kotka i tego nie kwestionowałam. Później nikomu nie przyszło na myśl, aby sprawdzać płeć kota. W związku z tym trzeba było trochę imię zmodyfikować... No i został na razie Pusiek, chociaż jeszcze łapiemy się na tym, że mówimy do niego i o nim w żeńskiej osobie... Przyzwyczajenie.

W sumie ta sytuacja z kotem i wyniki badań Kubusia spowodowały, że trochę mi ulżyło, bo cały czas bałam się, że lada dzień pójdziemy do Szpitala. Jutro jeszcze idziemy do Nefrologów, ale chyba nic strasznego nam nie wymyślą... Na prawdę na razie przydałby się nam - o ile to możliwe - urlop od Szpitali, lekarzy i przychodni; ogólnie od medycyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz