czwartek, 25 czerwca 2009

Niedziela, 12 października 2008 r. Na grzybach


Przyszła bardzo ładna ciepła złota polska jesień. Zabraliśmy więc Kubusia na grzyby, pierwszy raz w jego życiu. Zastanawiałam się jak to wytrzyma, bo przecież w wózkiem nie da się chodzić po lesie. Kubuś był wyjątkowo dzielny i nawet ani razu nie wspomniał o tym, aby go wziąć na ręce i zanieść do samochodu. Daleko od niego się nie oddalaliśmy, ale nasz jeden krok, to dla niego 2-3 kroki. A więc kilometrażowo Kubuś zrobił o wiele dłuższy od nas dystans.

Bardzo szybko dowiedział się także, że muchomorów nie zbieramy. W sumie nie zachowywał się jak dziecko biegające po lesie i szukające jakiegokolwiek grzyba. Wręcz przeciwnie. Kubuś ze stoickim spokojem chodził blisko nas i oglądał zawartość lasu. Udało mu się znaleźć jednego podgrzybka, którego jednak sam nie chciał zerwać, tylko kazał to zrobić Ewie. Potem kierownik (chociaż on sam nazywa siebie obecnie Super Bohaterem; Madzia jest Księżniczką) wkładał go do koszyka.

Starsze dzieci nadal nie wyrażają chęci jeżdżenia na grzyby. Jeszcze Agacię to rozumiem, bo ona nawet pieczarek nie jada. Jacek natomiast, jada czasami, ale nie zbiera - woli gotowce. Madzia grzybów jeszcze jeść nie może, ale pewnie jakby tylko jej się udało, to by zjadła. Tak jak ostatnio próbowała cytryny wyciągniętej z kubka po herbacie (a więc już nie tak kwaśnej) - jadła, ale się strasznie krzywiła, chyba nie do końca wiedząc dlaczego.

Kubuś się pyta kiedy znowu pojedziemy na grzyby. Chyba mu się spodobało. Ale do spróbowania nawet nie dał się nakłonić; tak samo jak ze wszystkim co nowe... w jego menu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz