czwartek, 25 czerwca 2009

Wtorek, 1 styczeń 2008 r. Sylwester

Sylwester dla Kubusia zaczął się trochę niefortunnie, gdyż miał problem ze zrobieniem siusiu. Dopiero po mojej ostrej interwencji, zrobił i w sumie chyba nawet sam zrozumiał, że mu ulżyło. Sylwester to taki zwariowany dla małych dzieci dzień. Nie wiadomo co się dzieje do północy, ale wiedzą że nie jest to normalny wieczór, a zatem nie można iść normalnie spać. Madzia zresztą także to czuła i broniła się przed snem jak mogła. Niestety nie udało się, aby przespała północ - obudziła się po 23-ciej całkiem rozbudzona i chętna do zabawy. Dlatego też musieliśmy ją zabrać z nami na dwór na strzelanie rakietami.

Kubuś z początku się bał wystrzałów, jednak w końcu się oswoił i nawet sam chciał podpalać rakiety. Tu już musiałam ostro wkroczyć, ze swoim "nie"; uzasadnionym tym, że ponieważ ja tego nie dotykam, to dzieci na pewno nie mogą. Na Madzi rakiety i wszystkie im towarzyszące huki nie sprawiały najmniejszego wrażenia. Była zadowolona z wyjścia na dwór. Szczęśliwa siedziała w swoim wózeczku i rozglądała się na wszystkie strony, może trochę zdziwiona panującą wokół niej ciemnością.

Maluszki zasnęły przed 2-gą w nocy. Taki to jest Sylwester z małymi dziećmi w domu. Zawsze wyczują, że coś się kroi, a więc nie można iść spać. A potem ciężko je zagonić do spania... Ale i tak obeszło się bez awantur i ryków, a więc całkiem ładnie - jestem zadowolona z tego jak dzieci, mimo Sylwestra i grasujących po północy długo wystrzałów, dały się ładnie same położyć.

Kubusiu kochany życzę Ci przede wszystkiem dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo dużo zdrowia, jak zresztą wszystkim, bo to w sumie jest najważniejsze.

Kubuś antybiotyk (Augmentin) w dawce profilaktycznej bierze już ponad miesiąc (od 27 listopada). Na razie mamy go nadal brać. Nie czuje się po nim źle, a po dodaniu ostatnio środka przeciwgrzybicznego, poczuł się jeszcze lepiej, zwłaszcza pod względem apetytu. Skórę jednak ma bardzo suchą - jak ją natłuścimy, to nie można przykleić worków (wtedy używamy pieluchy). Potem wysuszamy i przez jakiś czas nosimy worki. Zwłaszcza staram się wycyrklować z workami na wszelkiego rodzaju wyjścia, gdyż wtedy jest jednak łatwiej.

Przy ostatniej naszej wizycie w Szpitalu dowiedziałam się, że ostatecznie także ma on iść do likwidacji - to znaczy przeniesienie do Zdrojów, podobno jak się rozbudują.. Ale to przecież prawie jak wyjazd do innego miasta. Blisko niby jest Unia Lubelska, ale po ostatnim przypadku i wyjściu na jaw, że nie mają na dziecięcym oddziału pooperacyjnego, to ja będę od tego szpitala uciekać jak najdalej. Poza tym jesteśmy oboje z Kubusiem przywiązani do naszych lekarzy i mamy zamiar za nimi wszędzie podążać. Tak przy okazji życzę im wszystkiego naj naj naj naj naj-lepszego. Podobno to ma nastąpić za 4-5 lat, ale i tak uważam, że to będzie duża strata dla Szczecina, ale z głosami dzieci-pacjentów nikt się nie liczy. Przecież ten Szpital obsługuje dzieci z całego województwa i jest blisko Dworca Głównego, co jest wazne dla tych małych pacjentów. Dla nas także, gdyż tak to jedziemy do Szpitala około 30 minut (bliżej mamy tylko Unię Lubelską lub Arkońską, ale to 20 minut), bo w Policach oddział dziecięcy zamknęli. Ale chodzi mi także o dzieci dializowane, które są o wiele częstszymi bywalcami naszego Szpitala niż my. Teraz do stacji dializ będą musiały jeździć do Szczecin Zdroje, czyli za Odrę, a przeprawa, to tylko 2-3 mosty... i kawał drogi... Ale przeciez to nie jest ważne dla włodarzy miasta, a ja jako nieszczecinianka nie mogę pewnie zabrać głosu, choć się zastanawiam czy nie napisać do nich, nawet tak aby nie było, że nic nie zrobiłam, chociaż w sumie z góry wiem, że moja akcja będzie skazana na niepowodzenie, a mój list skasowany szybciej niż nawet spam. To przykra w sumie wiadomość, pewnie nie tylko dla mnie i dla Kubusia, choć on - na szczęście - nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy, ale do tego Szpitala się już przyzwyczaił; wszystkie miejsca poznaje i czuje się prawie jak w domu, a to dla takiego małego pacjenta na prawdę bardzo ważne. Mam nadzieję, że za szybko to się nie stanie i Kubuś także dorośnie już do ewentualnych zmian.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz