Dzisiaj Kubuś wrócił ze Szpitala po kolejnej cystoskopii. Wczorajszy dzień było okropny. Nie ze względu na upał, który wszystkim dokuczał, ale przede wszystkim dlatego, że musiałam zostawić Kubusia rano w Szpitalu i nie miałam się z nim przez cały dzień i noc zobaczyć. Wiem, że płakał... Ale także wiedziałam, że jest on tam bezpieczny, gdyż cały czas będzie po badaniu podłączony do aparatury kontrolującej jego parametry życiowe. Z rozmów telefonicznych z pielęgniarkami dowiedziałam się, że Kubuś dostał przeciwbólowy, który jest także uspokajający. Przed samym badaniem bawił się z kolegą. A także że woreczki się trzymają (przed oddaniem Kubusia podłączyłam mu do nich nasze nocne worki zbiorcze, aby właśnie bardziej wytrzymały te nasze stomijne; i to pomogło), nie ma temperatury i wszystko wygląda, że jest bardzo dobrze. Takie wiadomości musiały mi wystarczyć na cały dzień i noc.
Dzisiaj w Szpitalu pojawiłam się zanim jeszcze go przewieźli z oddziału pooperacyjnego na oddział chirurgiczny. Jak go zobaczyłam dobrze wyglądał, ale oczka miał zapuchnięte i lekko zaropiałe - czyli płakał... Mimo tego, spokojnie leżał na łóżku. Cewnika do pęcherza mu nie założyli, a więc była duża szansa, że dzisiaj nas wypuszczą do domu.
Kubuś dostał apetytu po wczorajszym poście, gdyż pomimo, że na śniadanko dano nie jego ulubione kanapki, ale dżemik, to zjadł 4 kromki chleba z masłem. Potem jeszcze zagryzł to kilkoma herbatnikami. Pomimo, że dostawał przecież kroplówki, to w ciągu 3 godzin wypił 3 soczki, czyli prawie litr soku.
Na obchodzie potwierdziło się, że wychodzimy dzisiaj do domu. Dowiedziałam się także o wyniki cystoskopii. Pęcherz nadal nieładnie wygląda, zmian jest niewiele i bardzo małe. Pojawiło się trochę dobrej mięśniówki po lewej stronie, ale to jeszcze kropla w morzu. Niestety pojawiły się jakieś fałdki, których nie byli w stanie rozpoznać. W związku z tym mamy wyznaczoną kolejną cystoskopię na styczeń, w czasie której będzie specjalne konsylium, w czasie którego spróbują ustalić co to za fałdki. W każdym razie na razie wszystko jak na ten stan jest w porządku.
W drodze do domu Kubuś zrobił sobie drzemkę, z której byłam zadowolona, gdyż chciałam, aby się zdrzemnął. Wiedziałam, że to dobrze mu zrobi, bo mimo wszystko wyglądał na zmęczonego. W domu zjadł ładnie obiad i rozbrykał się już na całego, tak jakby w ogóle tego pobytu w szpitalu nie było. Ponieważ dzisiaj pogoda już przyniosła deszcz, to spacer nie był możliwy, a więc najmłodsze dzieci wariowały w domu.
czwartek, 25 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz