czwartek, 25 czerwca 2009

Sobota, 5 kwietnia 2008 r. Dostaliśmy urlop

Dostaliśmy urlop ze szpitala do poniedziałku, jednak musimy się tam pojawiać 2 razy w ciągu dnia - na 8 rano i na 20-stą, aby "motylek" dostał "pić" (antybiotyk). Jednak co bycie w domu, to bycie w domu. Kubuś do końca nie był w stanie uwierzyć, że jedzie do domu, ale nawet w domu czuł, że będzie jechał do szpitala, bo przecież ma na ręce motylek.

Poprzednie dni leciały powoli, powiedziałabym że bardzo powoli. Takie siedzenie w szpitalu wbrew pozorom jest bardzo męczące, chyba najbardziej psychicznie. W piątek okazało się, że mocz jest jałowy, a więc antybiotyk działa, czyli tylko kończymy 10 dni antybiotyku i na razie mamy spokój.

Codziennie wychodziliśmy na spacerki. Niestety place zabaw w pobliskim parku były właśnie dosypywane piaskiem, a przez to pozamykane dla dzieci. Nie wiem dlaczego panom strasznie długo ta praca zajmowała czasu - do piątku nie skończyli, a było to już 3 dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz