czwartek, 25 czerwca 2009

Czwartek, 23 sierpień 2007 r. Dni czekania


Każdy dzień stoi teraz pod znakiem zapytania. Co róż sprawdzam, czy aby Kubuś nie jest chory. Każde rumieńce czy podwyższenie temperatury ciała, zaczynają u mnie całą lawinę myśli. Na szczęście tylko mocz jest nadal słomkowy i bez żadnych zabarwień, co mnie trochę uspokaja. Temperatura też raz jest 37,5 a raz 36,8 mierzona w odstępie około kwadransa (zwłaszcza teraz mierzę często, bo mam już termometr douszny 1 sekundowy; mierzymy temperaturę tylko z ucha prawego). Poza tym powiedziałabym, że Kubuś szaleje i jest pełen energii. Coraz więcej i wyraźniej mówi, zamęcza mnie wszelkiego rodzaju pytaniami (zwłaszcza co kto z rodziny robi w danej chwili) - na prawdę czasami mam już dość jego nieustannego trajkotania. Mimo to staram się odpowiedzieć na każde jego pytanie.

Dzieci wykorzystują ostatnie dni lata (niewiadomo jaki będzie wrzesień) i jak tylko wyjdzie słońce, to idziemy do dziadków na basen. Agatka to jak ryba, więc przesiaduje w wodzie ile sie da; Jacek za to różnie - co prawda szczękając zębami twierdzi, że woda jest dla niego ciepła, ale znowu obraża się jak zaczynają się wszyscy bawić (np. przepychanie, popychanie, chlapanie [to zwłaszcza] itp.). Do nich zaczął także dołączać Misiu, którego wejście zawsze powoduje przynajmniej małe tsunami na podwórku. Ja się do dzisiaj nie odważyłam wejść - czyżbym była za stara? Kubuś ma zabawę sikając w nich z wodnego pistoletu, a Madzię bawi i tak wszystko, zwłaszcza widok twarzy. Madzia zazwyczaj potrafi zanużyć tylko nóżki w basenie, ale woda jej nie pociąga jakoś do chlapania - woli patrzeć na resztę w basenie, która się wygłupia i nawet jak zostanie ochlapana, to nie przejmuje się tym zupełnie.

Dzisiaj zaczęłam czytać książkę Pani Teresy Wyszyńskiej pt. "Choroby nerek u dzieci". Gdybym miała wcześniej tą książkę.... Pozwolę sobie trochę pocytować. Pani Teresa wymienia jako objawy: "1. Dolegliwości przy oddawaniu moczu: pieczenie, uczucie częstego i bolesnego parcia, silny ból pod koniec opróżniania pęcherza. U niemowląt dolegliwości te objawiają się niepokojem i krzykiem oraz postękiwaniem przy oddawaniu moczu." Od narodziń Kubusia miałam wrażenie, nie wręcz byłam pewna, że stęka przy oddawaniu moczu. Powiedziałam o tym dwóm lekarzom: w przychodni oraz prywatnemu, ale wszyscy zapewnili mnie, że Kubusiowi nic nie jest - czytaj, że matka jest przewrażliwiona... "2. Nieprawidłowości wo oddawaniu moczu: często oddawanie, popuszczanie lub bezwiedne oddawanie moczu w dzień, moczenie nocne, stałe wyciekanie moczu kropelkami z cewki moczowej; zbyt długie przerwy w oddawaniu moczu, trudności przy oddawaniu moczu, oddawanie moczu wąskim, słabym lub przerywanym strumieniem; oddawanie zbyt dużych ilości moczu lub wyraźne zwiększenie porcji moczu oddanego w nocy." Z tych objawów wtedy zaobserwowałam ten ostatni - nocne pieluchy nie wytrzymywały ilości siusiu, ale nie przypuszczałabym wtedy, że to nie jest objaw normalny. Dlatego mówię, że część tej książki powinna być obowiązkowa dla rodziców.

"3. Obrzęki u dziecka zawsze powinny nasuwać wszystkim podejrzenie choroby nerek" - u Kubusia nie wystąpiły. "4. Bóle w okolicy nerek (w okolicy lędzwiowej), promieniujące na ogół ku przodowi i dołowi, aż do wewnętrznej powierzchni ud. [...] Bóle takie mogą przybierać bardzo duże nasilenie i przebiegać w postaci tzw. kolki nerkowej, której na ogół towarzyszą wymioty. [...] Niemowlę reaguje na ból płaczem i niepokojem, często występuje wzdęcie brzuszka i nierzadko wymioty - objawy te są często traktowane jako wyraz " niestrawności"." Kubuś miewał nie raz wymioty, które rzeczywiście zwalałam na niestrawność, skurkę lub inne tego typu rzeczy. Skąd miałam wiedzieć, dlatego uważam, że z tymi punktami powinien zapoznać się każdy rodzić, aby mógł jak najszybciej próbować interweniować. Dalej Pani Teresa pisze "U małych niemowląt choroby nerek mogą objawiać się brakiem apetytu, wymiotami, skłonnościami do wzdęcia brzuszka, niepokojem i okresowymi biegunkami. Mogą również występować pragnienie i objawy odwodnienia przy niedostatecznym pojeniu dziecka. Powtarzające się stany gorączkowe, występujące bez wyraźnie sprecyzowanej przyczyny, powinny nasuwać podejrzenie zakażenia układu moczowego. Choroby nerek powodują również często słaby przyrost wagi ciała i utrzymującą się niedowagę." Jak już wspomniałam, gdybym wcześniej gdzieś przeczytała o takich symptomach, to na pewno wcześniej próbowałabym - mimo tamtych orzeczeń lekarskich - przebadać Kubusia pod tym kątem. Polecam na prawdę tą książkę, pomimo lat od jej publikacji uważam, że jest nadal aktualna.

Stomie wyglądają bardzo ładnie. Staramy się jechać na woreczkach, ale z tym przyklejaniem różnie nam wychodzi - średnio udawało nam się utrzymać 1,5 dnia. Ostatni tydzień był, że jednego dnia wymieniałam jeden, a drugiego - drugi. Dzisiejsze przyklejenie obu było porażką całkowitą - oba odkleiły się po około 2 godzinach i do końca nie wiem dlaczego. Naprawdę wydawało się, że pięknie nam poszło - Kubuś już się do nich przyzwyczaił i wie, że nie może ani krzyczeć ani płakać, bo wtedy siusiu leci - a więc spokojnie sobie leżał. Wszystkie waciki wykorzystaliśmy zgodnie z regulaminem, nawet nie założyłam dzisiaj żadnych dodatkowych maści... Stąd porażka nie wiem skąd się wzięła. No cóż, tak bywa. W totolotka też nie codziennie się wygrywa - mnie się nie udało, choć żadko gram - to podobno dlatego.

Z wyżej wspomnianiej książki doczytałam także, że aby zapobiegać zakażeniom układu moczowego należy podawać dużo witamy C oraz sok z żurawin. Nad tym ostatnim się zastanawiam, jak Kubusia nakłonić na jego wypicie - on jest strasznie konserwatywny jeśli chodzi o picie i jedzenie; do tego stopnia, że po prostu odmawia spożywania posiłków. Ostatnio na obiadki życzy sobie rybkę z frytkami i ketchup - nie jest to takie złe danie, a więc dostaje. Śniadanka i kolacje, to kanapki z wędlinką (najlepiej mielonką) z ogórkiem malosonym własnej roboty. A propos własnych robót, to ostatnio zaprawiałam kurki, ale nie tylko w marynacie, ale także spróbowałam robić pasteryzowane (okazało się, że dwie pasteryzacje są bezwzględne). Dodatkowo od tygodnia przerabiam jeżyny na konfiturę - co roż dojrzewa ćwierć kilo, więc je przerabiam i tak codziennie. Jak na razie ma juz 6 sloiczków jeżyn (przetartych) - próbowałam, naprawdę dobre słodko- kwaśne. Super. Ciekawa jestem czy Madzi na kisiel będą smakować. Chciałam przerobić maliny, ale w tym roku są tak drogie.... a jeżyny mam z własnego ogródka. Na grzyby wybieramy się znowu we wrześniu. Powinny już być wtedy kozaki i może nawet opieńki. Nasze teraz grzybobranie skończyło się na skupie (sami zebraliśmy w cztery osoby około 1kg kurek), natomiast dokupiliśmy jeszcze 5kg ( po 6 złotych) i w związku z tym było co jeść i zaprawiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz