czwartek, 25 czerwca 2009

Niedziela, 13 stycznia 2008 r. Mały wieczorny kryzys

Była taka piękna i w sumie wiosenna pogoda, że zdecydowaliśmy się wyjść na spacerek. Kubuś oczywiście musiał jechać tak jak Madzia w wózeczku. Jedynie sam przeszedł przez tory, bo nikt z nas nie jest już w stanie przenieść z nim wózka. Po powrocie zasnął prawie dosłownie przy obiedzie, niestety nie zjadając nawet ani kawałka wcześniej. Jak się obudził, widać było, że coś go męczy. Był marudny i nie był wstanie znaleźć sobie miejsca. Mówił, że brzuszek go boli. A jak małe dziecko wskazuje na brzuszek, to może być 150 rzeczy, które mu dolega i to niekoniecznie związane z brzuszkiem. Jak czytałam ostatnio, to małe dzieci pokazują na brzuszek, także wtedy gdy czują ból nerek. Oczywiście od razu we mnie włączyły się wszelkiego rodzaju czujniki i zaczęło się myślenie czy aby nie trzeba będzie jechać do szpitala... Zawsze tak się dzieje, jak tylko widzę, że coś mu dolega. Takich myśli człowiek nie jest w stanie się pozbyć. Zawsze wracają w takich sytuacjach. Ale wydaje mi się, że z czasem i tak już nabrałam dystansu i bardziej ze spokojem do takich sytuacji podchodzę.

Wracając do Kubusia, to okazało się, że to tylko czysta przypadłość żołądkowa, która szybko na nocniku się wyjaśniła. Jednak musiałam go trochę do tego przymusić, jak zwykle strasząc szpitalem i ewentualnym cewnikiem.

Tak ostatnio zamartwiałam się ząbkami Kubusia i tym co wymyśleć, aby codziennie i w miarę regularnie zaczął je myć, a tu - jakby on sam przeczytał moje myśli - sam zaczął pilnować mycia ząbków. Co prawda jeszcze nie zawsze udaje nam się po jedzeniu, bywa że przed, ale to i tak uważam za postęp. Do tego zaczął uczyć się wypłukiwać buzię, czyli będziemy mogli przejść na pasty fluorowe, przynajmniej od czasu do czasu. I tak powoli jedne problemy się rozwiązują, a inne pojawiają. Jak to normalnie w życiu, nieprawdaż?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz