czwartek, 25 czerwca 2009

Sobota, 28 czerwca 2008 r. Wyjazd do Ustki

W dniu naszego wyjazdu nad morze padało. Niebo było całkowicie zachmurzone i nie zanosiło się, że deszcze przestanie siąpić. I tak też było, nawet jak dojechaliśmy na miejsce. Nasze sanatorium pierwszy raz zobaczyliśmy w strugach deszczu. Z zewnątrz wyglądał całkiem przyzwoicie, jednak nie aż tak ładnie jak na zdjęciach na ich stronie. Zastanawiałam się w takim razie kiedy i jak zostały zrobione te ładne zdjęcia. Zameldowaliśmy się i pożegnaliśmy się z Babcią Ewa, Dziadkiem Zbyszkiem i Tatą. Kubuś od razu zaczął płakać i już nic nie dało się zrobić - moja próba pójścia z nim na kolację spełzła na niczym. Wróciliśmy zatem do pokoju, aby tam mógł w mniejszym pomieszczeniu i bez osób obcych się zaaklimatyzować w nowym miejscu. I sumie tak też się stało i to dość szybko. Po godzinie już był w całkiem dobrym humorze.

Koło 20-stej przestało wreszcie padać, a więc poszliśmy na plażę (była 50 metrów od naszego budynku). Jednak zejście po schodach było bardzo strome. Sporo osób wykorzystało to przejaśnienie i także wyszło na spacer, gdyż pomimo, że nasz ośrodek był już właściwie poza Ustką, to na plaży panował całkiem spory ruch. Poznaliśmy także wtedy Ulę z jej dwoma córkami: Roxaną i Natalią (także stomiczka), z którymi później spędzaliśmy cały czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz