czwartek, 25 czerwca 2009

Sobota, 8 grudzień 2007 r. Po Mikołajkach...


Kubuś tak się rozbrykał w Mikołajki wieczorem po prezentach, że nie sposób było go do łóżka zagonić (oczywiście po dobroci się nie dało, w końcu zasnął płacząc na łóżku.... ). W takiej sytuacji nie wiem co będzie po Wigilii.... Aż strach myśleć...

Gości nie chciał wypuścić za nic, zwłaszcza Babci Ewy, której ciągle kazał się pilnować i czytać bajki karmiąc ją w tym czasie czekoladkami i cukierkami, które dostał.

Staramy się codziennie robić siusiu i to pewnie też pomaga, ale przede wszystkim powstrzymuje trochę jego strach przed siusianiem. Oczywiście bywa, że muszę go do tego przymusić, strasząc go cewnikiem (już dobrze wie co to jest). Madzia za to strasznie interesuje się woreczkami Kubusia - ostatnio usiłowała je chwycić i pociągnąć do siebie oczywiście. Równie mocno jest zainteresowana jego kosmetyczką ze wszystkimi do stomii akcesoriami. Dzisiaj rano jej się prawie udało wszystko w niej spenetrować; najbardziej, na szczęście, zainteresowały ją chusteczki do nosa. O dziwo, Kubuś jej w tym wcale a wcale nie przeszkadzał... Siedział obok i jakby z aprobatą...

Madzia, jak widać na zdjęciu, już staje przy meblach, a więc zaczął się okres zwiedzania całego świata (ograniczonego do domu, a dokładniej parteru), ale dla niej to i tak wielki świat mnóstwa ciekawych rzeczy. Raczkuje już w klasyczny sposób, przemieszczając się po domu jak torpeda. Oczywiście od czasu do czasu pokazuje nam o czym zapomnieliśmy przed nią zabezpieczyć.. Albo o rzeczach, na które nie wpadlibyśmy, że można ruszyć, zrzucić, potrząsnąć czy co tam jeszcze jej przyjdzie do głowy w testowaniu. Największy zapał ma do kominka, a zwłaszcza do szuflady pod nim, w której są ukryte gazety... Madzia po prostu uwielbia drzeć gazety na jak najmniejsze strzępy... a ostatni kawałeczek wkładać dopiero do buzi, a więc trzeba ją wtedy ubiec.

Ponieważ Madzia jest teraz cały dzień tak mocno zajęta, to nie ma czasu na jedzenie i spanie w ciągu dnia; jeżeli chodzi o jedzenie to nadrabia całość wieczorem, a właściwie częściowo pogodziła się już z jedzeniem w ciągu dnia, ale dopiero wtedy jak bardzo jest głodna i ten posiłek ma być szybki. Natomiast spanie, to cały rytuał usypiania... Na wszelkie sposoby... w końcu się udaje, ale i tak na króciutko.

Nadeszły teraz dni, w których człowiek od rana się nie nudzi, a i także w nocy nie mam spokoju. Jak nie Kubuś woła o soczek (co ostatniej nocy udało mi się załatwić, napełniając cały bidon, do którego mieści się 1 i 1/2 jego soczku), to Madzia wstaje i woła o jedzonko... A do tego i tak trzeba już wstać. W każdym razie jest wesoło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz