czwartek, 25 czerwca 2009

Niedziela, 22 lipiec 2007 r. Kilka dni minęło....


W czwartek byliśmy ponownie w Szpitalu na pobraniu krwi na badania. Spotkaliśmy pielęgniarkę i pielęgniarza z oddziału nefrologii - Kubuś troszeczkę się zatrwożył ich zobaczywszy. Oczywiście popłakał się przy pobieraniu krwi, ale jak już z palca była brana, to dzielnie zniósł to, bez żadnego jęku.

Woreczki oczywiście po dobie się odkleiły - znowu obudziliśmy się w małej kałuży... Nie wiem, czy kiedyś dojdziemy do takiej wprawy, aby utrzymywały się po dwie doby (tak żeby starczyło woreczków z refundacji). Mam taką nadzieję, ale zawsze zostają nierefundowane tanie pieluchy... Ponieważ troszkę się stomie zaczerwieniły, założyłam mu pieluchę, aby powietrze miało do nich dostęp. Okazało się przy okazji, że wcale nie jest już takie proste kupić najtańsze pieluchy, takie z folią od zewnątrz. Nawet najtańsze w hipermarketach są już "oddychające"... Na razie w związku z tym używamy tych "oddychających", gdyż szkoda mi czasu ganiać po wszystkich hipermarketach w poszukiwaniu właśnie takich "nieoddychających" pieluch.

Kubuś szaleje już nawet chyba bardziej niż przed pójściem do Szpitala. Wyraźnie nabrał wigoru i chęci do jedzenia - nawet próbowania nowych dla niego potraw. Dzisiaj wyraził chęć spróbowania saładki, choć i tak w końcu ją mi oddał. Ale rybki dziabnął. Wyraźnie nabrał także smukłej linii, to znaczy nie ma już takiego ogromnego wystającego brzuszka. Powiedziałabym, że teraz zaokrągla się równomiernie.

Dzisiaj obudziliśmy się znowu w kałuży, ale jak się okazało tym razem spowodowanej soczkiem wiśniowym.... Ta kałuża przebiła wszystkie do tej pory. Dobrze że już byłam uzbrojona w ceratkę z frote na łóżku, ale niestety kołdry nie udało się uratować. Dzisiaj niestety nie można jej nawet wyprać, bo cały czas równo leje i grzmi. W związku z tym dzieci się trochę nudzą, ale teraz właśnie Kubuś z Jackiem tak się rozbawili samochodami, że po całym domu ich nosi i ich słychać. Obie siory tylko wyglądają na lekko znudzone brakiem ciekawszych rozrywek, gdyż telewizji także nie ma, bo burze zakłócają sygnał z satelity...

Kubuś jest nadal zazdrosny o Madzię, albo o bycie po prostu w centrum zainteresowania. W Szpitalu ktokolwiek z nim był, to wszystko było podporządkowane tylko jemu, w domu niestety jest inaczej. To dziecinnienie przejawia się między innymi ssaniem smoczka i siedzeniem w foteliku Madzi... Po woli - mam nadzieję - mu już to przechodzi, ale nadal czasami mu się przypomina i siada w zamałym dla siebie foteliku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz