czwartek, 25 czerwca 2009

Czwartek, 2 sierpień 2007 r. Czas biegnie nieubłaganie....

Nie wiem kiedy ten czas mija... Już mamy sierpień i za chwilę znowu idziemy do Szpitala. W domu zupełnie inaczej ten czas trwa - strasznie szybko, zwłaszcza w porównaniu z długimi i powolnymi dniami w szpitalu. Na szczęście nasza wizyta tam ma być krótka.

Kubuś biega, skacze i fika ile się tylko da i na ile mu starcza sił. Agatka dostarcza mu towarzyszy do zabawy, zapraszając swoich kolegów i koleżanki w różnym wieku. Ostatnio ich ukochaną zabawą jest bieganie z bronią na kulki (cały arsenał zakupiony z Agaci i Jacka kieszonkowego). Broni jest tyle, że żadna mafia by się nie powstydziła takiego arsenału - od pistoletów (nawet na wodę) poprzez bronie z tłumikami (chyba) do shotgun'ów. Co prawda większość z nich troszkę się połamała, ale dzieciom to nie przeszkadza, a reperują je używając ton przeróżnego rodzaju taśm klejących. Chyba żadni spece od broni nie mają pojęcia, że taśma klejąca nawet w tym przypadku może uczynić cuda.

Z posiewu wyrosło nam zakażenie gronkowcem na zewnątrz stomii. Byliśmy u naszego Pana Doktora Chirurga, który zapisał nam stosowną maść na tą przypadłość. Stomie wyglądają już ładniej, a pęcherzyki koło nich się wyraźnie zmniejszyły, nawet po ponad 24-godzinnym trzymaniu woreczków na stomiach (cha udało się dłużej niż dobę). Pan Doktór zalecił też nam smarować skórę alantanem tam gdzie nie dotyka plaster, aby uchronić ją przed wysuszającym i niszczącym (jednak) działaniem moczu.

Kubuś ostatnio, poza bronią, bawi się w mumię z bandażykami i duchy (efekt oglądania oczywiście tv). Nadal nie zakodowałam kanałów z nieodpowiednimi kreskówkami (wszystkie kreskówkowe poza MiniMini), gdyż zawsze sobie przypominam dopiero jak je widzę włączone... Przydałoby się także zakodować kanał z Jerry Springerem, tylko nie wiem który to dokładnie... Ale to już inna, dorosła historia. Dodatkowo Kubuś obawia się ślimaków, komarów i much. Z tego dwa ostatnie przypadki każe mi ścigać po domu i zabijać, a następnie pokazywać trupy. Na szczęście ślimaków nie każe mi zabijać, uff. To nie byłoby takie suche...

Madzia rozszerza swoją dietę i muszę przyznać że rozgotowana marchewka bez niczego (ani soli ani cukru) jej smakowała. Pewnie dlatego, że nie z gotowego słoiczka, tylko Mamusia przyrządziła :-) Dodatkowo pije soczek jabłkowy. Zmieniliśmy już mleko na bardziej dorosłe oraz włączyliśmy kleik ryżowy na noc. Teraz szykuję się do przyrządzenia jej deserków z jabłuszek (czyste rozgotowane na podwójne miękko jabłka). Normalnie kucharska inwencja twórcza w diecie dla 5-miesięczych bobasków jest nieokiełznana... Kubuś na danka Madzi przygląda się lekko z ukosem, a na jej jedzenie łyżeczką (ostatnio zjadła cały 100 gramowy posiłek z marchewki łyżeczką) ze zdziwieniem, że tyle może z buzi uciekać w międzyczasie. Mój tata śmieje się, że nie wie, jak on czy nawet ja mogliśmy się wychowywać, bez tych wszystkich udogodnień jakie teraz są dla bobasków. Czasami sama Madzię podziwiam, że jej smakuje to jedzenie, ale pewnie jak się nie zna soli czy posłodzenia cukrem, to i takie jedzenie jest rarytasem.

Udało mi się Kubusia nauczyć brania prysznica w miarę bez płaczu, ale wtedy jak nie myjemy głowy czy siusiu (w tym miejscu należy się domyślić o jaką część ciała chodzi). Tych czynności jeszcze bez małego płaczu nie udało się nam opanować. Dzisiaj niestety obie te czynności musiały wreszcie nastąpić, a do tego jeszcze w czasie prysznicu było odklejanie plasterków z woreczkami i mycie śladów po kleju benzyną (sposób podpowiedziany przez pielęgniarki szpitalne). Ale muszę przyznać, że i tak z małym płaczem się obeszło, a już przy przewijaniu (czyli zakładaniu na noc pieluchy) wogóle nie płakał, co ułatwiało przemywanie i smarowanie maściami stomii, bo "ciuciu" nie ciekło.

Kubuś coraz poprawniej i ładniej mówi i coraz więcej. Jednak niektóre słowa nadal przekręca, tak jak na przykład słowo kopać, co brzmi "pokać".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz