poniedziałek, 13 września 2010

Poniedziałek, 12 lipca 2010 r., Dzień przed operacją

Od początku wakacji, czyli 25 czerwca, bo tak w szkole wypadało zakończenie roku szkolnego do 12 lipca kursowaliśmy do szpitala dwa razy dziennie na karmienie motylka.

Lato w tym roku dopisało, więc koniec czerwca i lipiec były upalne. Basen rozstawiony, ale niestety Kubuś nie mógł się kąpać.... Jedynie co, to nogi mógł zamoczyć. Motylka nie można zmoczyć.... W sumie mu to przez pewien czas nie przeszkadzało, był zadowolony, że ma motylka, ale upał, basen czy nawet wyjazd nad obiecane morze nie były dla niego dostępne. Zabranie dziecka nad morze i zakazanie mu kąpieli, to uważam chyba za najbardziej wredne wakacje. W związku z tym nigdzie nie pojechaliśmy.

Ponieważ było bardzo upalnie, a Kubuś nie mógł się kąpać, to była szczęśliwa z posiadania PS2 i wiatraczka chłodzącego (który "zdobyliśmy dosłownie zanim ludzie się na nie rzucili, o czym nawet w dzienniku mówli). Mimo wszystko nie były to udane jak na razie wakacje, a miały się do końca okazać nieudane pod względem urlopowo-wycieczkowym.

Doskonale też wiedzieliśmy, że operacja ma nastąpić w najbliższym czasie. Nie chciałam operacji w wakacje; chciałam, aby była na jesieni. Kubuś miałby normalne wakacje (ostatnie przed szkołą), do tego w wakacje zawsze jest tłok na oddziale chirurgicznym... , a jesienią jest zdecydowanie mniej tam osób... Ale niestety, jałowość moczu zwyciężyła i zamknięcie drugiej stomii miało nastąpić w lipcu. Operacja została w końcu zaplanowana na 13-go lipca.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz