poniedziałek, 14 września 2009

Poniedziałek 14 września 2009 r., Kontrola na Oddziale Nefrologii

Dawno nie pisałam, to prawda. Ale wakacje były takie fajne, bo nudne, że nie chciało się nawet pisać. Taki wypoczynek się nam należał, więc i tutaj się nie produkowałam...

Wszystkie dzieci korzystały z basenu do końca sierpnia, czyli do końca wakacji, w sumie ja najdłużej się dało. Dodatkowymi atrakcjami było:
1/ złamanie ręki przez Dziadka (jego ręki), które spowodowało, że wreszcie Guci udało się dorwać do kluczyków samochodowych i samego samochodu. To był efekt sprzątania garażu...
2/ dwoma wyjazdami do Międzyzdrojów na plażę, gdzie dzieci po prostu szalały, a Madzia rozniosła Międzyzdroje. Choć w swoim szaleństwie i uciekaniu na plaży wykazała się na tyle roztropnością, że nic od obcych do jedzenia nie brała, a przy ucieczkach w tym tłumie sprawdzała czy na pewno ją gonimy. Za drugim razem Madzi nie zabrano, więc nie było już tak ciekawie. Cała pozostała trójka zachowywała się wzorowo.

Znalazłoby się pewnie jeszcze kilka ciekawostek, ale umknęły jakoś w całym ferworze wakacji i zadań wakacyjnych (zwłaszcza ich końca). Bardzo ważnym wydarzeniem było to, że po pierwszym pobycie na plaży Kubuś zrobił siusiu. Ale w sumie, jak się okazało na tym się skończyło na jakiś czas. Po tygodniu, dwóch Kubuś zaczął sam robić siusiu siusiakiem w czasie posiedzeń na kibelku. To już był dla nas sukces, nawet te kilka kropelek, co mu poszło, ale ważne, że poszło.

Może krótko, ale to tyle na temat wakacji, bo spędziliśmy je wakacyjnie, czyli odpoczywając ile się da i jak się da. Więc niewiele jest na ten temat do pisania. W związku z tym wracam do głównego tematu dzisiejszego postu.

Dzisiaj, zgodnie z planem zgłosiliśmy się na Oddział w celu okresowej kontroli. Pojechaliśmy autobusem i tramwaje zgodnie z życzeniem Kubusia. Na Oddziale Kubusiowi pobrano mocze na posiew i ogólne (te ostatnie bez pęcherza) oraz na morfologię i gazometrię i Bóg wie co; zrobiono nam także USG. Najgorzej było z oddaniem z pęcherza moczu na posiew - Kubuś był cewnikowany. Sam ten zabieg nie jest przyjemny i żadne argumenty nie dały rady wytłumaczyć Kubusiowi, że to jest naprawdę ważne, aby pobrać ten mocz. Kubuś rzucał się także w trakcie pobierania krwi z żyły, ale kiedy mu wytłumaczyłam, że jeżeli będzie się rzucał, to trzeba będzie ponownie kłuć, to Kubuś przestał się rzucać i grzecznie pozwolił napełnić strzykawkę.

Ze względu na te wszystkie cierpienia, obiecałam Kubusiowi w drodze powrotnej lody w "restauracji", w której jedliśmy po wyprawie statkiem. Zamówiłam mu specjalne lody Pinokio podane na półmisku, ale bez bitej śmietany. Tak mu smakowały, że nie tylko zjadł całe, dokładnie całe, ale jeszcze stwierdził, że to był "najpyszniejszy dzień w jego życiu". Całość na dodatek popił szklanką Coca-Coli z lodem i cytryną. Bardzo mu się ta część dnia podobała, a ja byłam bardzo szczęśliwa, że coś aż tak miłego go tego dnia spotkało.

Na koniec dnia, tak dla swego rodzaju zakończenia, Kubuś posikał się w majtki. Choć od jakiegoś czasu robił po malusieńkie siusiu prawie codziennie, to to był gigant w porównaniu z poprzednimi. Została zalana kołdra, spodnie od pidżamki i prześcieradło. Ale ponieważ Kubuś doskonale wie, że za takie zwłaszcza siusiu, jest chwalony i nawet może dostać nagrodę, to z dumą to ogłasza (co w porównaniu do innych 5-latków, jest dziwne albo nawet nie normalne, bo który z rodziców 5-latka by się cieszył jak dziecko zrobiło siusiu w łóżku?). Dostał za to nagrodę od Agatki - film na DVD "Auta" (stare się zajechały i od dawna nie dało się ich puszczać).

W sumie Kubuś mimo wszystko bardzo dzielnie zniósł dzisiejszy dzień. Teraz musimy czekać na wyniki badań. Najdłużej będziemy czekać na posiew - najwcześniej będą w środę. Wtedy też mam dzwonić i dowiedzieć się co dalej. Mam nadzieję, że nie pseudomonas, bo to oznacza szpital i co gorsza operację - wyciągnięcie cewników. Ale mam nadzieję, że to "tylko" Coli... Zobaczymy. Teraz nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz