czwartek, 2 grudnia 2010
Koniec
Ostatnio doszłam do wniosku, że Kubuś jest już na tyle duży, że nie wypada, aby mama rozpisywała się na jego prywatne tematy. On sam coraz mniej jest chętny do "wyróżniania" się z powodu choroby, a zatem postanowiłam zakończyć to blogowanie.
Jeżeli ktoś miałby pytania to proszę kierować je na mój e-mail: bodziabp@gmail.com.
Bardzo chętnie pomogę na ile będę mogła.
Wszystkich czytelników serdecznie pozdrawiam,
Mama Kubusia
sobota, 9 października 2010
Piątek, 8 października 2010 r., Duszności
We wrześniu, Jacuś jak zwykle kaszlący tylko jeden dzień, coś przyniósł. Położyło to nawet mnie, Madzię i Kubusia. Agacia trochę później i jakby już słabiej. Do tego Gucia i nawet Dziadek przez jeden-dwa dni. W każdym razie u Kubusia, pomimo wizyty u lekarza, to było przeziębienie. Na początku napewno tak było, ale później naprawdę brzydki kaszel i duszności nie ustawały; wręcz jakby się zaczęły nasilać. Już zaczynałam się coraz bardziej martwić, czy to nie zapalenie płuc... Już w swoim życiu przeszedł je właściwie bez objawów poza kaszlem... takim brzydkim....
W końcu w czwartek, 7 października, wylądowaliśmy u pulmonologa. Agaci sprawdzenie wyszło całkiem dobrze, natomiast z Kubusiem sama Pani Doktór nie była do końca pewna. W końcu uzgodniłyśmy, aby dla pewności zrobić mu RTG płuc, które na szczęście nie wykazało nic strasznego, poza oskrzelowym zapaleniem. Dostał antybiotyk i lekarstwa wziewne, a w poniedziałek jesteśmy umówieni na kontrolę.
Uzgodniłam też z Kubą w czasie naszej wizyty u pulmonologa, że wymienimy nasz nebulizator. Dokładniej to było tak, że w czasie badań podano mu Berodual przez nebulizator, który okazał się o wiele cichszy od naszego. W czasie inhalacji przeliczyłam ile nasz ma i w sumie wyszło, że do antyków by się nadawał. Został kupiony dla malutkiej jeszcze wtedy Agatki... Różnica cenowa w sumie jest kolosalna. Za ten stary zapłaciliśmy 1.000,00 złotych i to jeszcze, można powiedzieć prawie zdobyczny, natomiast teraz w aptece, mając akurat w tej tylko dwa do wyboru, zapłaciłam 150,00 złotych.... To jest wielka różnica, choć nie dziwi nas nawet przy telewizorach HD, to w takim wypadku, gdy w sumie funkcjonowanie urządzenia jest prawie takie samo, patrząc od strony fizyki i mechaniki, to jest kolosalna różnica. Najbardziej wyczuwalną zmianą była głośność pracy nowego nebulizatora, przez co wszystkim się bardzo spodobał - jest o wiele wiele cichszy.
Leki działają, a Kubuś szaleje, dosłownie.
Przynajmniej czuję się trochę uspokojona, że to nic bardziej groźnego i że wreszcie, to przede wszystkim, jest leczony. W poniedziałek mamy też ustalić leki na później.
wtorek, 14 września 2010
Poniedziałek, 13 września 2010 r., Jak tam Kubuś
Środa, 1 września 2010 r., Rozpoczęcie roku szkolnego
Czwartek, 5 sierpnia 2010 r., Wyjęcie cewnika DJ
Piątek, 23 lipca 2010 r., Zdjęcie szwów
poniedziałek, 13 września 2010
Środa, 14 lipca 2010 r., Dzień po operacji
Poniedziałek, 12 lipca 2010 r., Dzień przed operacją
sobota, 26 czerwca 2010
Piątek, 25 czerwca 2010 r., Kolejne Pseudomonas....
Niedziela, 20 czerwca 2010 r., Kubuś ma już 6 lat
poniedziałek, 14 czerwca 2010
Poniedziałek, 14 czerwca 2010 r., Wizyta u urologa
Sobota, 5 czerwca 2010 r., Dni Polic
Dzieci zaczęły zwiedzanie parku rozrywki od pociągu, tego samego co w zeszłym roku. W tym jednak roku Madzia dołączyła do zabaw na karuzelach. Potem była klasyczna karuzela z konikami. Mieliśmy trochę obaw, czy Madzia sama da sobie radę i czy na przykład nie stwierdzi, że wysiada, ale jak się okazało doskonale wiedziała co robić i wcale się nie bała. Pomimo karuzeli z konikami, oboje głównie ciągnęli do karuzeli z samochodami.
Kubuś najlepszą zabawę miał na motorze, którym sam kierował. W tym roku już się nie bał i nawet sam poleciał pojeździć. Zupełnie inaczej niż w zeszłym roku, kiedy był na tym samym motorze przerażony. Dzieci się starzeją....
czwartek, 20 maja 2010
Środa, 19 maja 2010 r., Rowerki i badania
czwartek, 22 kwietnia 2010
Środa, 21 kwietnia 2010 r., Wirusówka wiosenna
W sumie w tym czasie przyszła całkiem sympatyczna w miarę ciepła wiosna. W związku z tym dzieci od razu ruszyły na dwór. Jednak nie minęły właściwie dwa tygodnie, a tu nagle wirusówka w całym domu wyszła... W sumie największe obiawy zaczęły się od Agaty (choć Jacek jest podejrzany, bo tylko kasłał - co jest u niego normalne- przez dwa dni, a potem minęło....), następnie maluchy; tym razem nawet i Madzia złapała tą wirusówkę.
W poniedziałek, 19 kwietnia, miałam iść z Kubusiem na kontrolę do nefrologa i urologa; jednakże wirusówka, która do nas się przypętała w między czasie zmieniła nasze plany. Agaty duszność była ważniejsza. W dniu następnym doszły wirusowo maluchy. Kubuś wraz z Agacią musieli na nowo pokochać nebulizator, aby móc w miarę rozrabiać. U Madzi - jak na razie - skończyło się na kaszelku, katarku i wypiekach nie wiadomo dokładnie po czym.
Patrząc na Madzię i Kubę, to niby chorzy i nie mający siły... Jednakże jak na chore dzieci, to rozrabiają gorzej niż przed chorbą ...
poniedziałek, 5 kwietnia 2010
Niedziela., 4 kwietnia 2010 - Wielkanoc i urodziny Agatki
Kubuś zniósł jakoś świąteczne śniadanie, chociaż tak jak ja i Agacia nie mógł znaleźć na stole Wielkanocnym nic ciekawego do zjedzenia. Są to straszne święta dla kogoś, kto nie jada prawie jajek, białej kiełbasy czy żurka... Owszem dla nas przygotowałam ogórkową, ale innych części nie udało się jakoś zamienić. Dobrze, że były jajka faszerowane i sałatka, chociaż Kubuś i tak ograniczył się do kanapki z żółtym serem i kiełbaską drobiową. Tym bardziej, że cały czas czekał na tort, którego masę kremową dzień wcześniej z Madzią z zapałem wyjadał... W końcu się jego doczekał.
Po śniadaniu poszliśmy na spacer w poszukiwaniu byłego dworca kolejowego w Mścięcinie. Oczywiście Kubusia rowerek trzeba było czasami nieść, bo on nie miał "siły" na nim jechać - a mu mówiliśmy, że branie rowerka na tą wycieczkę nie jest najlepszym pomysłem. Do tego jeszcze z nami były dwa misie TVN: Fredzio i Miecia, które trzeba było dźwigać. Miecię Madzia jeszcze dzielnie niosła, jak już przestała prowadzić Minusa na smyczy (skończyło się to, kiedy ją ostro pociągnął; ale na szczęście nic się nie stało, poza wytarzaniem w zeszłorocznych liściach). Fredzio natomiast cały czas był niesiony przez wszystkich poza Kubusiem...
Z dworca niestety nie zostało prawie nic....
Sobota, 27 marca 2010 - 3 urodziny Madzi
Tort bardzo Madzi się podobał (choć była to próba zastosowania lukrów do wałkowania), ale przedstawiał - przynajmniej w założeniu - łączkę, na której pasą się różne zwierzątka. W każdym razie Madzia była strasznie przejęta całą sytuacją i wszystko się jej strasznie podobało.
Poniedziałek, 22 marca 2010 roku - Przegląd u Nefrologów
W poniedziałek, 22 marca, zgłosiliśmy się do Poradni Nefrologicznej, zgodnie z planem. Ponieważ w sumie nic Kubusiowi w tej chwili nie jest, a większość dopiero można wykryć w badaniach, więc na razie zostały zlecone badania i mamy pojawić się ponownie za miesiąc. I na tym skończył się ten przegląd jak na razie.
Poniedziałek, 22 marca 2010 roku - Przegląd u Nefrologów
W poniedziałek, 22 marca, zgłosiliśmy się do Poradni Nefrologicznej, zgodnie z planem. Ponieważ w sumie nic Kubusiowi w tej chwili nie jest, a większość dopiero można wykryć w badaniach, więc na razie zostały zlecone badania i mamy pojawić się ponownie za miesiąc. I na tym skończył się ten przegląd jak na razie.
poniedziałek, 1 marca 2010
Poniedziałek, 1 marca 2010 r., Przegląd Kubusia
wtorek, 2 lutego 2010
Wtorek, 2 lutego 2010 r., Wielkie kłamstwo
Dzisiaj zostałam, można powiedzieć, zmuszona do Wielkiego Kłamstwa w stosunku zwłaszcza do Kubusia, bo Madzi to w sumie jeszcze w miarę obojętne. A stało się to tak: rano zeszła zapłakana Agatka. Okazało się, że nasz Pepe Pan Dziobak nie żyje (dla niewtajemniczonych - nasza świnka morska). Z Jackiem cichcem usunęliśmy ciało, choć nie mogliśmy pochować, go tak jakbyśmy chcieli, gdyż zmarznięta ziemia i ta ilość śniegu spowodowały, że wykopanie nawet płytkiego grobu, było niemożliwe. Mimo to Pepe dostał trumnę - pudełko i w nim został niestety po prostu wrzucony do kosza.... To nie jest takie ważne, ważne że wszystko to było robione w tajemnicy zwłaszcza przed Kubusiem, chociaż jakby Madzia przy tym była, to także mógłby być problem. Wszystko po śwince zostało dokładnie umyte i szybko z Agatą i Dziadkiem ruszyliśmy na zakupy, mając nadzieję, że w sklepie zoologicznym będą w tej chwili świnki morskie. Była tylko jedna jedyna świnka - najprawdopodobniej samczyk, ale nie czarna.... (dodatkowo ze zdziwieniem zauważyłam, że podrożały... ). Ponieważ nie była czarna, to zrobił się problem, w którym pomogła nam Pani pracująca w sklepie - podała nam Wielkie Kłamstwo, które podobno inni rodzice swoim maluchom mówią.
Wielkie Kłamstwo:
Pepe Pan Dziobak pojechał do lekarza, gdzie dostał zastrzyk. Po tym zastrzyku zmieniły mu się kolory.
Tak grubymi nićmi historii sama bym chyba nie wymyśliła. Ale o dziwo w domu, Kubuś łyknął ją bez mgnienia okiem. Sama byłam zszokowana, że tak łatwo przeszło. Choć w miarę upływu czasu nie do końca tak dobrze, bo Kubuś zaczął wypytywać się o ten zastrzyk.
Tym razem klatka Pepe Pana Dziobaka (imię musi być to samo, bo przecież to nadal - według Wielkiego Kłamstwa - ta sama świnka morska) została ustawiona nie u Agatki w pokoju, tylko u dzieci w oranżerii. Nowy-stary Pepe o wiele szybciej od poprzedniego się zaczął zadomawiać, a do tego je marchewkę, czego tamten nie jadał. Gdyby Kubuś lepiej poobserwował, to by na pewno coś więcej wyniuchał. Jednak przypuszczam, że przede wszystkim Agatki i mój autorytet i wiara, że go nie okłamujemy, spowodowała bezkrytyczne zaakceptowanie w sumie tak absurdalnej historii. Ale przecież jak się wieży w Mikołaja, to i można w zmieniające się świnki morskie, prawda?
wtorek, 19 stycznia 2010
Poniedziałek, 18 stycznia 2010 r., Wyszliśmy ze Szpitala
W poniedziałek rano, jeszcze przed obchodem, przyszedł do nas nasz Pan Doktór i oznajmił, że idziemy dzisiaj do domu. Zanim to jednak nastąpiło musieliśmy jeszcze wykonać badania: sprawdzić poziom kreatyniny oraz zrobić kontrolne USG. Kreatynina wyszła tym razem 0,88, czyli w porządku. Natomiast w USG wyszło, że miedniczki nerkowe w prawej nerce są powiększone... Wcześniej nie były... Możliwe, że to jeszcze wynik operacji, a możliwe, że jednak jest to zwężenie śródścienne w moczowodach i będzie konieczna operacja przeszczepu moczowodów. Na razie w każdym razie poszliśmy do domu. W środę mamy się pojawić na zdjęcie szwów, a za miesiąc w poradni, aby wykonać kontrolne kolejne USG i wtedy się dowiemy czy nadal miedniczki są powiększone czy też nie.
W domu Kubuś czuje się dobrze i wrócił już zupełnie do swoich "obowiązków", zwłaszcza w stosunku do dokuczania Madzi. Blizna goi się bardzo ładnie. Jutro jak zdejmą szwy, to zaczniemy ją smarować maścią gojącą.
sobota, 16 stycznia 2010
Sobota, 16 stycznia 2010 r., Sam na Oddziale
Po obchodzie okazało się, że wszyscy koledzy Kubusia z pokoju wychodzą dzisiaj do domu. Ja doskonale wiedziałam, że my dzisiaj nie wyjdziemy; zwłaszcza że nie było żadnego urologa, nie mówiąc już o naszym Panu Doktorze. Pomimo że przyjechała dzisiaj do Kubusia na chwilę Agacia, to Kubuś zrobił się smutny, że wszyscy koledzy go opuszczają i że zostaje "sam" na Oddziale. Obie z Ewą będziemy musiały mu to wynagrodzić w każdy możliwy sposób...
piątek, 15 stycznia 2010
Piątek, 15 stycznia 2010 r., Już po operacji
W czwartek rano pojechałam do Szpitala. Niestety Kubusia nie przewieziono przed 8. rano, gdyż nadal jeszcze spał i czekali aż sam się obudzi. Około 11-stej dowiedziałam się od naszego Pana Doktora, że Kubuś się obudził i je drożdżówkę. Do tego "ochrzanił" Pana Doktora za to, że nadal nie został przewieziony na Oddział Chirurgiczny, a przecież jest już rano. Niestety musiał poczekać jeszcze do prawie 13-stej, bo nie było wolnych łóżek na Oddziale.
Przyjechał w dobrym humorze i dobrze wyglądający. Nie miał podkrążonych czy czerwonych oczu... Mimo to przyznał się mi, że po cichu trochę popłakał, jak Panowie Doktorzy nie widzieli... Po umiejscowieniu w pokoju, Kubuś rozpoczął już swoje rządy. Cewnik miał tylko ten, który zostawiłam prowadzący do lewej stomii do worka. Z siusiaka nie było cewnika, a po prawej stronie był tylko opatrunek. Widać było, że Kubuś jest jeszcze zmęczony po tym co miał, ale już chciał wszystko właściwie robić, zwłaszcza jak Pan Doktór pozwolił mu już nawet chodzić.
Już pierwszego dnia Kubuś zadzwonił do Ewy i kazał (dosłownie) jej przyjechać i grać w wojnę. A więc udało mi się na chwilę dosłownie wpaść do domu. Potem czekała mnie bardzo wygodna noc na krzesełkach przy łóżku Kubusia. Mimo niewygody byłam tak zmęczona, a raczej nerwy mi odeszły, że zasnęłam tuż po Kubusiu. Najważniejsze, że tego dnia sam zrobił 200 ml siusiu z pęcherza.
Dzisiaj Kubuś w stał już o wiele bardziej energiczny i chętny do rozrabiania. Do pokoju dowieziono mu 3 kolegów, a więc ma towarzystwo. Po śniadaniu udaliśmy się na świetlicę, gdzie chłopcy bardzo ładnie się bawili. Jednak Kubuś lubi rządzić i miał pewne problemy, jak koledzy nie chcieli go słuchać. Nie robił nic złego, stawał tylko i się im przyglądał mając lekko przekrzywioną głowę i z półprzymkniętymi oczami. Czasami do tego robił dziwne miny, jakby w myślach komentował ich zachowanie. Po południu przyjechała Ewa i się wymieniłyśmy.
Pan Doktór był bardzo zadowolony, że Kubuś tyle wysiusiał (rano doszło kolejne 200 ml, a potem 100 ml). Mimo to przed wyjściem ze Szpitala zamierzają mu jeszcze zrobić USG, aby się upewnić czy naprawdę (bo z siusiania tak wynika) nie ma zwężenia śródściennego moczowodów. Do tego stopnia Kubuś ma siusiać, że Pan Doktór zezwolił mu na picie Coca-Coli na oddziale, byle tylko dużo pił i dużo sikał. Kubuś jest z tego bardzo zadowolony, bo może pić swoje "wiskey" (bo przecież kowboje piją "wiskey").
wtorek, 12 stycznia 2010
Wtorek, 12 stycznia 2010 r., Robimy stomii lewej pa pa
Wieczorem w domu miał dostać jeszcze tylko wapno. Niestety musieliśmy dla bezpiec zeństwa posiedzieć pół dnia na oddziale w ramach obserwacji, czy wysypka się zmniejsza.
piątek, 8 stycznia 2010
Piątek, 8 stycznia 2010 r., Ten rok z galopa się zaczął
wtorek, 5 stycznia 2010
Wtorek, 5 stycznia 2010 r., Podsumowanie roku 2009
No więc, tak jak w temacie.... Rok 2009 zakończyliśmy nadal ze stomiami i to dwoma. Stuknęło im mniej więcej 2,5 roku. Przy prawej wyrosły włoski i do długie, które bardzo utrudniają prawidłowe przyklejenie worka, a przez ich usytuowanie nie można ich za bardzo wygolić. Przy lewej wszystko w jak najlepszym porządku; bez żadnych zmian w ciągu tego czasu.
Nastąpiły zmiany na gorsze w układzie moczowym, mam na myśli ciągłe zakażenia układu moczowego ZUM. Non stop są jakieś bakterie, jak nie Pseudomonas, to E. Coli; nie wspominając już o innych Klebisiellach czy Citrobakterach... W sumie prawie cały ten rok, zawsze coś było. W poprzednich latach pod tym względem było o wiele lepiej. Co się zaś dotyczy reszty układu moczowego, to w sumie jest bez zmian. Czyli dobrze.
Kubuś osiągnął 102 cm wzrostu i 17 kg wagi. Jest to za mało, jak na średnią przypadającą na jego wiek według wszelkich skal i siatek, ale dla nas przekroczenie metra było i tak dużym sukcesem.
Kubuś jest zdecydowanie leworęczny. Podobno związany jest z tym inny przepływ informacji w mózgu. Mogę to potwierdzić. Zadziwia mnie jego zapał do nauki (ciekawe czy zostanie mu, jak pójdzie do szkoły) i to sam z siebie. Nauczył się właściwie całego alfabetu, zna i liczy od 1-10, ale wyszliśmy już na liczby do 99; próbuje też i powyżej 100, ale jeszcze tego nie łapie do końca. Na razie nie jest w stanie przeczytać wyrazu - złożyć go ze znanych liter, ale świetnie pisze dyktowane wyrazy czy nawet przepisuje ze wszystkiego co się da: od książek do napisów na opakowaniach czy w tv. Polubił wszelkiego rodzaju zgadywanki: labirynty, znajdowanie różnic, łączenie cyferek, aby powstał obrazek itp. itd. Pod względem umysłowym Kubuś przez ten rok zrobił na prawdę wielki skok (ale rym mi wyszedł).
Madzia też się nam rozwija. Przy takim zwłaszcza bracie. Madzia mówi swoim językiem, tzn. "mniam mniam" oznacza kakao lub normalne jedzenie; "obia" - obiad; "sisi" - Agatka; do tego znane wszystkim "da", "nie ma" i najważniejsze pierwsze słowo każdego dziecka, czyli "NIE". Jeżeli chodzi o zdrowie, to nasza najmniejsza kobietka trzyma się po prostu wzorowo. Rośnie dzielnie jak na drożdżach i rozrabia nie ziemsko.
Ogólnie ostatnio Kuba i Madzia, to normalnie mieszanka wybuchowa. Czasami potrafią się pięknie bawić, aż ich ciężko uspokoić, zwłaszcza kiedy zabawa zaczyna robić się niebezpieczna. To znów czasami nie są w stanie na żadnym froncie się ze sobą dogadać. I tu muszę powiedzieć, że najczęściej powodem tych niesnasek jest Kubuś, który zabrania Madzi prawie wszystkiego, a zwłaszcza zabawy zabawkami, którymi on się w danej chwili nie bawi. Tłumaczenie, że jak się nimi nie bawi, to powinien pozwolić Madzi, jak na razie jest jak grochem o ścianę. Nic nie dociera.
Dzisiaj Jackowi stuknęło 13-lat. Obecnie 13-stka, to prawie jak 18-stka, gdyż z osiągnięciem tego wieku ma prawo do założenia swojego konta w banku czy na Allegro. W związku z tak ważnymi urodzinami otrzymał dzisiaj swój pierwszy telefon komórkowy.