piątek, 6 listopada 2009

Piątek, 6 listopada 2009 r., Po powrocie do domu

Kubuś odespał pierwszego dnia Szpital, a następnie pełen energii i nowych sił rzucił się w wir zabawy i rozrabiania. Czyli całkowity obraz zdrowia. Co ciekawe, i wczoraj i dzisiaj zrobił dużo siusiu w majtki i to co najmniej dwa razy w ciągu dnia. Wszystko było do zmiany i do tego na podłodze trochę. Czyżby coś w tych badaniach przetkali? Po ostatnich też było, ale nie trwało to dwa dni. Może się utrzyma...

czwartek, 5 listopada 2009

Środa, 4 listopada 2009 r., I już w domu

Zgodnie z obietnicą daną Kubusiowi czekałam na niego przed salą operacyjną wraz z niespodziankami. Już idąc pod salę spotkałam naszego Pana Doktora, który spytał się mnie dokąd to ja idę z tymi tobołami, bo my dzisiaj do domu już idziemy. To była dopiero niespodzianka. Musieliśmy jeszcze do południa poleżeć na oddziale czekając na wypis ze szpitala, a potem do domu.

Kubusiowi te cewniki DJ wyjęli laparoskopowo, a więc bez naruszenia tkanek. W czasie cystoskopii okazało się, że ujścia moczowodów do pęcherza są właściwie zatkane i stąd brak spływu moczu do pęcherza. Zostaliśmy od razu umówieni na 3 grudnia na zrobienie tych ujść moczowodów, a dokładniej prawego i zamknięcie prawej stomii.

Teraz znowu mamy okres czekania na operację, ale tym razem o wiele bardziej skomplikowaną technicznie - tak nawet określił to Pan Doktór. Sama operacja odbędzie się 4 grudnia.

wtorek, 3 listopada 2009

Wtorek, 3 listopada 2009 r., Operacja

Rano zawiozłam Kubusia do Szpitala i odprowadziłam go pod samą salę operacyjną. Bardzo dzielnie poszedł dalej sam, bez żadnych scen czy innych sensacji. Był 3 w kolejce.

Dwa razy dzwoniłam popołudniu, aby się dowiedzieć jak się czuje. Kubuś czuje się dobrze, śpi. Nadal ma obie stomie. Więcej dowiem się jutro rano na obchodzie, gdzie pewnie spotkam się z naszym Panem Doktorem urologiem, który wszystko dokładnie mi opowie.

Poza tym dzień nerwów i czekania na jutro. Samochodzik Tata kupił i do tego nawet żaglowiec piratów, a więc niespodzianki na jutro są przygotowane.

poniedziałek, 2 listopada 2009

Poniedziałek, 2 listopada 2009 r., Przyjęcie do Szpitala

Dzisiaj oficjalnie Kubuś został przyjęty do Szpitala na planowaną operację i badania. Same przyjęcie wyszło nam całkiem sprawnie tym razem, choć przez moment miałam chwilę grozy i zastanawiałam się, czy nie przekładać terminu operacji. A to dlatego, że pielęgniarka nas przyjmująca wprowadziłam mnie w błąd, twierdząc, że nasz Pan Doktór jest na urlopie, a co za tym idzie przy operacji nie byłoby najprawdopodobniej żadnego urologa... A do tego jemu ufam i stąd mojej rozterki, które szybko jednak zostały rozwiane, wiadomością, że nasz Pan Doktór będzie jutro przy stole operacyjnym.

Po 12-stej wróciliśmy do domu, gdzie przygotowałam - zgodnie z życzeniem Kubusia - jego ulubiony obiad: pieczony kurczak z sosikiem. Taki sam obiad zażyczył sobie po powrocie ze Szpitala.

Jutro rano na 7:30 mamy być pod salą operacyjną. Jutro też dzień nerwów....

W środę rano mam czekać na Kubusia z jego plecakiem, w którym jest Buzz i Remy oraz z nowym samochodzikiem-niespodzianką, a także z Kubusiem-Playem truskawkowym (bo Kubuś tylko taki pije).

niedziela, 1 listopada 2009

Niedziela, 1 listopada 2009 r., The Final Countdown


To już jutro. Już jutro jedziemy do Szpitala na przyjęcie na oddział. Ostatnie odliczanie godzin do operacji.

Tydzień jakoś zleciał, oczywiście szybciej niż by człowiek chciał, a zarazem miał już ochotę, aby było po. Im bliżej tym byłam bardziej zestresowana. Dzisiaj już nawet lekkie nerwobóle się zaczęły... Nadal nie wiem, jak przetrwam wtorek, ale muszę. Im więcej zajęć znajdę sobie tego dnia, tym będzie łatwiej.

W każdym razie wczoraj była wreszcie w miarę przyzwoita pogoda i było, oczywiście, Helloween. Kubuś już od rana żył tym dniem. Po obiedzie Agatka zrobiła dzieciom - Madzi i Kubusiowi - odpowiednie makijaże. Kubuś koniecznie chciał być duchem, więc ze strojem nie było większych problemów. Zawsze znajdzie się stare prześcieradło. Następnie wyszykowani poszli na obchód okolicy.

Do nas zawitała tylko jedna "drużyna" duchów. Możliwe, że bardzo zimna pogoda spowodowała, że mało dzieci chodziło. W zeszłym roku było co najmniej kilka grup, z tegoż powodu przygotowałam o wiele większą miskę słodyczy niż w zeszłym roku. Po jakiejś półgodzinie dzieci wróciły z kilkoma słodyczami i dwoma pieniążkami, ale co najważniejsze bardzo zadowolone.

Walizki już spakowałam. Kubuś o wszystkim, co go czeka, został poinformowany. Pomógł mi spakować jego plecak w odpowiednie zabawki i książki. Nie mogliśmy się tylko dogadać, co do "grubszej" książki, bo poza oczywistymi, czyli "Lokomotywą" i kilkoma "Tytusami", chciałam jeszcze jakąś książkę z konkretnymi dłuższymi bajkami. Na wszelki wypadek spakowałam Muminki, które powinny mu się podobać.

Ciekawa jestem, jak Madzia zareaguje na samodzielne spanie w ich pokoju. Kubusia nie będzie przez jakiś czas i czy to będzie jej przeszkadzać w zasypianiu samej?